10.8.12

Policja nachodzi uczestników kwietniowej manifestacji w Białymstoku


Przypomnijmy, że w kwietniu tego roku, w Białymstoku, po eskalacji prawicowej przemocy i w końcu morderstwie dokonanym w centrum miasta przez członków miejscowych struktur Blood&Honour, została zorganizowana manifestacja antyfaszystowska. Na miejsce w ramach akcji solidarnościowej dotarły także dwa autokary z antyfaszystkami i antyfaszystami, które wyruszyły z Warszawy.

Po drodze autobusy zostały zatrzymane i przeszukane, wszyscy pasażerowie zostali spisani przez policję, która jako powód zatrzymania podała, że „szuka ludzi z maczetami”. Po spisaniu personaliów, policjanci chcieli bezprawnie wymusić od ludzi, żeby wchodząc do autobusu pokazywali swoje twarze i dokumenty do kamery. Zdecydowana i kategoryczna odmowa aktywistów/-tek poskutkowała i po kilkunastu minutach policja zrezygnowała z tej niezgodnej z prawem praktyki. Od tego momentu, autokary były eskortowane do Białegostoku, również w drodze powrotnej do Warszawy za antyfaszystami jechał nieoznakowany radiowóz.

To jednak nie koniec historii. Od kilkunastu dni policja nachodzi w miejscach zamieszkania ludzi, którzy zostali wtedy wylegitymowani. Funkcjonariusze mówią, że chcą jedynie odbyć „przyjacielską rozmowę”. Wypytują o jakoby poszukiwaną przez nich osobę, która miała jechać na demonstracje do Białegostoku autobusem. Jest to o tyle kuriozalne, że wszystkie osoby zostały w kwietniu wylegitymowane i dziwne, że nagle kilka miesięcy później policja przypomniała sobie, że poszukuje wśród nich jakiejś osoby. Innym nachodzonym osobom funkcjonariusze zadają pytania czy przypadkiem nie wiedzą nic o bójce, która miała wydarzyć się po manifestacji, mieli brać w niej udział miejscowi neonaziści. Co jeszcze, ciekawsze nikt z Białegostoku nie słyszał o takim wydarzeniu.

Potwierdza to nasze przypuszczenia, że policja kolejny raz inwigiluje środowiska antyfaszystowskie. Funkcjonariusze policji nachodzą w domach osoby młode lub wcześniej nigdzie nie notowane, które nie zostały spisane podczas innych akcji. Co znamienne policja nie wysyła żadnych wezwań na przesłuchanie i zawsze chce rozmawiać z takimi osobami w ich domu. Przypominamy, że policja bez nakazu sądowego nie ma prawa wchodzić do prywatnych mieszkań, a jeżeli chce kogoś przesłuchać, ma obowiązek wysłać wezwanie listem poleconym. Tylko taki dokument upoważnia funkcjonariuszy do przeprowadzenia przesłuchania. Więcej informacji na temat obowiązków policji i praw przesłuchiwanych znajduje się na stronie ACK- www.ack.most.org.pl

Kolejny raz jesteśmy świadkami tego, że policjanci zamiast zajmować się realnymi problemami inwigilują środowiska wolnościowe i antyfaszystowskie.


Niemal w tym samym momencie gdy policja nachodzi i tworzy kartoteki osób, które postanowiły czynnie zaprotestować przeciwko faszystowskiemu terrorowi i przemocy na ulicach polskich miast, terrorowi, na który od lat przymykały oczy władze i policja w oddalonej o kilkanaście kilometrów od Białegostoku Narwi, doszło do ataku na dyskotekę. Pijani napastnicy zniszczyli lokal i pobili kilka osób. Policja, która przyjechała na miejsce po bójce z napastnikami zatrzymała 6 mężczyzn. Są to osoby powiązane ściśle ze środowiskiem faszystów z Białegostoku, ponoć bardzo dobrze znane policji – między innymi wśród zatrzymanych jest młodszy brat Dragona (lidera skrajnej prawicy w Białymstoku, który jest zamieszany w liczne pobicia, próby zastraszania a także handel narkotykami). Mateusz P. na co dzień jest gniazdowym Jagiellonii i aktywnym faszystą, także uczestnikiem zadym wywołanych przez prawicowców 11 listopada podczas Marszu Niepodległości. Zatrzymano także Karola P. (biorącego wcześniej udział w rasistowskim ataku na Ormianina Oxena), którego brat został zatrzymany w sprawie napaści z nożami na klientów Pub Fiction w Białymstoku. W samochodach tych osób zatrzymano ulubione narzędzia jakimi posługują się faszyści z Białegostoku – siekiery, noże i maczety.

Jak informują media, zatrzymani po rozróbie w Narwi faszyści są już na wolności…

  • więcej o sytuacji w Białymstoku

  •